Pewnego dnia w TKMaxi-e w środkowej Anglii – gdzie mieszkam – radośnie wpadła mi w ręce biała koszulka z nadrukiem z przodu:
„BECAUSE I SAID SO”
Ależ świetna, pomyślałam. Wzięłam ją szybko do przymierzalni, cyknęłam sobie w niej selfie i wysłałam moim – dorosłym już córkom – na rodzinną grupę „WhatsApp” z komentarzem – powinnam mieć taką jak byłyście małe z wieloma uśmiechami.
Wydawało mi się wówczas to takie mega zabawne.
Jakby taka „ja matka” małych dzieci, co to czasem mają milion pytań do, którym powtarza człowiek dziesieć razy – czas do łóżek, albo człowiek je prosi i prosi o posprzątanie zabawek, a reakcji pożądanej się nie doczekał – była w taką koszulkę odziana i zamiast mówić „Bo ja tak mówię” – tylko gestem na napis na piersi wskazała.
Kilka tygodni potem, kiedy wyjęłam ją z własnej szuflady ponownie, spojrzałam na nią jednak zupełnie inaczej.
Tego ranka, kiedy wzięłam ją po raz kolejny do ręki, ona już w ogóle nie była o matce – polce, która przemawia do dzieci jak zdarta płyta.
Tego ranka jej znaczenie zupełnie się dla mnie zmieniło.
Dorobiłam jej w myślach napis z tyłu: „STWÓRCA” i od tej pory służy mi do manifestowania emocji i marzeń.
Od tej pory oznacza:
W moim życiu jest tak i tak – „BECAUSE I SAID SO”